Tak więc zebrałam się do kupy, za przeproszeniem, i w końcu coś napisałam!
Sayu: Nareszcie! Myślałam, że cię zatłukę! Ile można pisać Fairy Tail?
Długo.
Natsu and Lucy H.: Bardzo długo...
Itachi: <facepalm>
Rozdział jest dłuższy niż zwykle, ale piszę z komputera (czego nie cierpię) więc nie wiem jak wyszedł.
PAMIĘTAJCIE O AKCJI DOKARMIANIA AUTORÓW I ZOSTAWCIE PO SOBIE ŚLAD W POSTACI KOMENTARZA!
Koniec ogłoszeń parafialnych.
~
Sayu
-Jutro (mam nadzieję, że nie pogubiłam się w czasie i trafnie sądzę, że mamy piątek dop.Lu) wpadnę z Misą po ciebie i Blondi.-wymamrotał Itachi wchodząc na motor i upewniając się, że nie zgubi bluzy Dei'ego w drodze. Pożegnał mnie nikłym uśmiechem i odjechał. Jeszcze przez chwilę stałam jak słup przed domem i patrzyłam na to jak się oddala. Miałam wrażenie, że nadal jestem czerwona na twarzy. Cóż, on był. Może to dlatego tak niechętnie ściągnął kask?
Po dłuższej chwili stwierdziłam, że stanie tu to tylko strata czasu więc weszłam do domu. Na zewnątrz zaczynało się ściemniać. Uroki zimy.
-Tadaima!-wrzasnęłam tak głośno, by każdy z obecnych mnie dosłyszał. Ściągnęłam kurtkę i buty. Miałam już popędzić na górę gdy zatrzymał mnie głos matki wychodzącej z kuchni.
-Co to był za chłopak?-znałam ten błysk w oku. W końcu Yume go odziedziczyła.
-Nikt ważny.-mruknęłam. Od czasu zdrady Hiro sceptycznie podchodziłam do chłopaków uganiających się za mną. Nawet Sasuke zaczął się mną interesować, co tłumaczy wrogie zachowanie jego psycho fanek.
-Skądś go kojarzę...-zastanawiała się na głos.
-To Uchiha.-bąknął Naruto, który również wyszedł z kuchni. Jego ton zdradzał, że raczej nie lubi obiektu tej rozmowy. Naruto w ogóle nie przepadał za Akatsuki, a w szczególności za Hidanem, Itachi'm i Deidarą. Nawet z Nagato żarł się o byle głupotę.
-Uchiha? Uchiha Sasuke?-dopytywała się "Krwawa Habanero".
-Nie, Itachi.-wyprzedził mnie brat.
-To przecież syn Mikoto!-pisnęła podekscytowana-Kiedy urodziłam was planowałyśmy zrobić z ciebie i twojej siostry pary z jej synkami!-wymieniłam zaskoczone spojrzenie z bratem.
-Nigdy!-wrzasnęłam i wbiegłam na górę.
-Zgadzam się tylko na Sasuke.-mruknął blondyn i pobiegł za mną. Zanim zdążyłam dotrzeć do pokoju dogonił mnie i chwycił za ramię.
-Nawet o tym nie myśl.-syndrom Wiecznie-Nadopiekuńczego-Brata się włącza.
-Niby o czym?
-Masz się do niego nie zbliżać.-warknął. Aż tak go nie cierpi?
-Wal się. Idioto, ja nie mam zamiaru z nim być!
-Ta jasne.-wywrócił teatralnie oczami-Ten rumieniec jaki miałaś przed domem mówi wszystko.
-Faceci. To. Dranie.-wycedziłam przez zęby. Naruto momentalnie ucichnął. Wiedział kogo miałam na myśli. Westchnął i odszedł. Jak dobrze, że go nie zaprosili, chyba...
Itachi
Zamknąłem za sobą drzwi do mieszkania. Kątem oka dostrzegłem Sasuke, który tłumaczył coś z fizyki Misaki. Stwierdziłem, że nie będę im przeszkadzać i poszedłem do siebie. Otworzyłem drzwi,a tam...
-No, Itasiu nie sądziłem, że trenowałeś karate.-Hidan!
-Co ty tu Kurwy Nędzy robisz?!-wrzasnąłem.
-Sasuke mnie wpuścił.-zabije Młodego.
-Czego chcesz?-zapytałem już nieco spokojniejszy. Hidan uśmiechnął się i spojrzał na liczne dyplomy, medale i trofea.
-Teraz już wiem czemu tak dobrze się bijesz.-zaśmiał się-Dalej trenujesz?
-Nie.-Hidan dalej oglądał dyplomy aż natknął się na ten jeden.
-Jedyne drugie miejsce, ktoś cię pokonał?
-Ta, taka jedna. Piekielnie dobra, nie pamiętam jak się nazywała.
-Rewanż?
-Zapomnij. Przestała trenować zaraz po mnie. Po tej aferze z gwałcicielem w Saikyou.-Hidan skierował się w kierunku drzwi.
-Dziś wygram zakład.-uśmiechnął się chytrze. Ukryłem to, jak bardzo w tej chwili skoczyło do góry moje zdenerwowanie-Tym razem jej nie uchronisz, Aniołku.-wyszedł. Gdy tylko usłyszałem jak wychodzi z mieszkania uderzyłem z całej siły pięścią w ścianę. Cholera, nie mogę mu na to pozwolić. Sayu nie jest pierwszą, lepszą kurwą. Nie jest! I nigdy nie będzie.
Sobota 6 grudzień
Siedziałam na kanapie w naszym pokoju. Co jakiś czas przychodziła Nari i piszczała "Zakochana para! Sayu i Itachi!". To się nawet nie rymuje. Yume czytała bodaj pierwszy tom Shingeki no Kyojin. Wnioskuję to po jej minie.
-Nie! Tylko nie Eren!-Baka! Przecież główny bohater nie może być od tak uśmiercony w pierwszym tomie. Czyta się spoilery, się wie. (Przepraszam wszystkich, którzy są w trakcie lub przez 5-tym odc. SnK)
Nagle mój telefon zaczął dzwonić. Misaki. Odebrałam.
-Gotowe jesteście?-zapytała. Wytrzeszczyłam oczy.
-Co do kurwy?!-wrzasnęłam.
-Nie jesteście jeszcze gotowe?! My z Itachi'm i Dei'm po was jedziemy!-już 18-nasta?! Kurde, ale ten czas szybko leci! Przez słuchawkę zdążyłam usłyszeć przekleństwa Itachi'ego i śmiech Deidary. Misaki zaczęła kłócić się o coś z kuzynem. Zdołałam wywnioskować z tego jedno: Itachi prawie przejechał jakiegoś dziadka na rowerze. Dopiero mój śmiech wyrwał Misę z tej jakże "ekscytującej" konwersacji.
-Jesteśmy za kwadrans.
Yume krytycznie przyglądała się swojemu odbiciu. Starała się ukryć to jak bardzo wstrząsnął nią fakt, że Deidara zobaczy ją wcześniej niż planowała. Rozczesałam włosy. Usłyszałam jak drzwi się otwierają. Miły głos mojej matki, piski Nari, śmiech Misy, mrożący krew w żyłach głos mojego ojca skierowany do chłopaków.
-Ale siara!-jęknęła Yume.
-Idź i ratuj nam znajomych.-zacząłem je lekko czochrać.
-Sama?!
-Tak, sama. Zaraz będę na dole.
Oparłam się o ścianę na piętrze. Raz. Dwa. Trzy. Weszłam na schody i zaczęłam schodzić. Wyglądaj naturalnie! Wzrok Itachi'ego natychmiast powędrował na mnie. Starałam się nie patrzeć mu w oczy. Zerknęłam na Yume i Dei'ego patrzącego na nią wzrokiem typu "Nie patrz na nią! Nie patrz na nią! Kurwa ale łaaadna!" Przelotnie spojrzałam na Itachi'ego. To wzrok raczej typu "Fuuuuck! Nie patrz się!"
Powstrzymałam się od śmiechu.
-Maksymalnie do 21...
-Minato! Daj im się w spokoju rozerwać! Nie zapominaj o której my wracaliśmy! O ile w ogóle wracaliśmy!-wydarła się mama pokazując swoją prawdziwą naturę.
-Ok! Ok! Tylko nie zróbcie mnie młodym dziadkiem!-tata bywa przerażający, ale tylko wtedy gdy mama jest trzy kilometry od niego...
Z chwilą gdy weszłam do mieszkania Uchih'ów poczułam się dziwnie. Bywałam tu często i nigdy nie towarzyszyło mi to uczucie. Misaki zaciągnęła mnie w stronę barku twierdząc by zostawić Yume i Dei'ego samych. Itachi też się gdzieś ulotnił. Usiadłyśmy na krzesłach.
-Wiesz co.-rozkazałam Misa do barmana. Ten kiwnął głową i począł robić drinki-Tylko bez pigułek gwałtu!-dodała\-To ten dobry co ostatnio ci zrobiłam.-zwróciła się do mnie. Trochę mnie zirytowało, że zamówiła za mnie, ale co tam. Barman podał nam napoje. Szybko wypiłyśmy. Misaki zniknęła gdzieś w tłumie. Ona serio nie umie usiedzieć minuty w spokoju.
-Kogo moje oczy widzą. Nowa?-odwróciłam się ujrzałam słynną "Królową"-Itachi serio tak nisko upadł?- znikąd pojawiły się jej koleżaneczki.
-Rzeczywiście.-obdarzyłam ją pogardliwym wzrokiem. Już jej nie lubię. Agony podeszła do mnie i syknęła.
-Nie podskakuj dzieciaku, jeśli nie chcesz upaść.-zagroziła. Wybuchłam śmiechem. Ona myśli, że się jej boję?!
-Możesz jeszcze się wycofać Wasza Wysokość. Daję ci ostatnią szansę.-daję, a to u mnie rzadkość.
-Kpisz sobie ze mnie?!
-Jak bym śmiała, ja tylko ostrzegam.-uśmiechnęłam się chytrze. Niech lepiej trzyma się ode mnie z daleka, bo nie będę odpowiadać za jej powolną, bolesną śmierć.
-O, Agony widzę, że zdążyłaś już poznać kuzynkę Nagato.-z tłumu wyłonił się Uchiha z nerwowym uśmieszkiem. Drapał się po głowie jakby nie wiedział co powinien teraz zrobić.
-A więc to kuzynka Nagato? Urocza.-natychmiast zmieniła ton głosu i nawet się słodko uśmiechnęła! Czy na tym świecie muszą być takie idiotki jak Gasai?!
-No, tak. Widzę, że jednak postanowiłaś przyjść.
-Kisame podwiózł mnie i dziewczyny. Nigdy nie przepuściłabym takiej okazji Itasiu.-Itachi natychmiastowo przestał się uśmiechać i spoważniał. Zgromił ją wzrokiem. No tak, on nienawidzi jak się do niego mówi "Itaś". Chwycił moją dłoń i pociągnął za sobą. Zdążyłam jedynie dostrzec wrogie spojrzenie Roswelt kierowane w moją stronę.
-Co ty?!-starałam się wyrwać. Ogółem nie miałam ochoty na tańce czy takie tam. Nie dobrze mi. Mdli.
-Zatańczysz?-zatrzymał się idealnie na środku sali. Nie miałam na to ochoty. Powiedz nie. Powiedz nie. Powiedz nie!
-Jasne.-Idiotka! Kurde, czemu on musi mieć takie ładne oczy?! Muzyka zwolniła. Jeszcze lepiej! Itachi ułożył swoje dłonie na moich biodrach. Zadrżałam gdy mnie dotknął. Szybko się otrząsnęłam i ułożyłam swoje na jego szyi. Zaczęliśmy powoli tańczyć. Nasze ciała były co raz bliżej. Nie! Tylko nie bliskość. Itachi, proszę puść mnie!
Spokojnie, malutka. Zobacz jak ciepło, jak miło.
W mojej głowie odbijał się jego głos. Ale tym razem było inaczej. Nie czułam obrzydzenia i strachu tylko szczęście. Ja? Byłam? Szczęśliwa?
-Mówiłem ci już, że ślicznie wyglądasz w tej sukience?-nie, on nie.
-Nie.
-Serio? Ja myślę, że tak.
-Ale nie.
-Jak chcesz. Ślicznie wyglądasz.-zaśmiałam się nerwowo. Czemu on tak na mnie działa? Nawet przy Hiro nie czułam się taka...bezpieczna? Szczęśliwa?
Nie mogłam złapać powietrza. Za mało powietrza. Gorąco.
Odeszłam od Itachi'ego.
-Zaraz wracam. Słabo mi.-wytłumaczyłam i pobiegłam w kierunku balkonu. Chwyciłam się barierki i zaczęłam gorączkowo nabierać powietrza. Teraz lepiej. Atak astmy czy co?! Ja przecież astmy nie mam!
Zacisnęłam bardziej dłonie. Co jest?! Czemu jest mi tak nie dobrze? Chyba się nie przeziębiłam, nie?
-Kogo ja tu widzę, Panna co mi nos rozwaliła.-Yozue. Znowu on-Tym razem Aniołek ci już nie pomoże.-odwróciłam się. Hidan wymachiwał czyjąś komórką. Zaraz, ja znam to urządzenie!
-Czego chcesz?!-warknęłam. Zatrzęsłam się. Zimno.
-A jak myślisz?-podszedł do mnie i chwycił moje nadgarstki. Chce mnie wyruchać na balkonie?! Jedną ręką mocno ścisnął mi dłonie, a drugą zaczął błądzić po moim udzie. Z nieba zaczęły spadać pierwsze krople deszczu.
-Tym razem mi....-szybkim ruchem kopnęłam go w brzuch. Puścił mnie i odszedł do tyłu. Chwycił się za bolące miejsce.
-...uciekniesz? Dobre.-zakpiłam. Hidan zgromił mnie spojrzeniem. Rzucił się na mnie ze wściekłością w oczach. Zanim jednak do mnie dotarł za nim pojawił się Itachi i uderzył go z całej siły w plecy. Yozue upadł i splunął krwią.
-Uchiha! W zakładzie nie było mowy o przeszkadzaniu sobie!-wrzasnął. Spojrzałam zdezorientowana na czarnowłosego. Zakład?
-O czym mówi ten debil?-zapytałam spokojnie ale w środku korciło mnie by się wydrzeć na całe miasto.
-E..no...
-Zakład, który pierwszy cię przeleci Uzumaki-Hidan zaśmiał się złośliwie. Stanęłam jak wryta. Itachi szybko do mnie podszedł i zaczął się tłumaczyć ale do mnie nie docierały jego słowa. Z każdą sekundą co raz trudniej było mi udawać spokojną. Przez ten cały czas...zdobył moje zaufanie...chciał tylko jednego...
Faceci to serio Dranie (i autorka o tym wie dop. Lu)
-Nienawidzę cię.-syknęłam i wyminęłam go. Przemknęłam między podpitymi balowiczami. Kierowałam się do drzwi. Palant! Dziecko specjalnej opieki Bożej! Po drodze ktoś złapał mnie za ramię. Roswelt.
-Nie mam nastroju.-warknęłam lecz ta nie zamierzała mnie puścić. Jeszcze ona. Ostrzegałam ją. Wyrwałam jej z dłoni drinka i wylałam na ten "śliczny" łeb. Puściła mnie natychmiastowo i zaczęła piszczeć. Korzystając z okazji opuściłam rezydencję Uchih'ów.
Szłam ciemną ulicą. Rozpadało się już na dobre. Nie do końca wiedziałam dokąd idę. Konoha to ogromne miasto, a tej dzielnicy nie zdążyłam jeszcze poznać. Na domiar złego miałam ochotę paść na chodnik. Jak on mógł mi to zrobić?! Nawet ta sytuacja sprzed trzech miesięcy w skateparku? To wszystko oszustwo? Nienawidzę go. Tak bardzo nienawidzę! Skierowałam się w kierunku skrzyżowania. Nie rozejrzałam się i po prostu na nie weszłam. Byłam zbyt pogrążona we własnych myślach by dostrzec jaką głupotę właśnie zrobiłam.
Światło.
Samochód.
Strach sprawiający, że nie jestem w stanie ruszyć się z miejsca.
Szarpnięcie.
Pojazd odjechał, a ja?
-Ty...?-spojrzałam na osobę, która zabrała mnie z pasów i teraz mocno przytulała.
-Anioł Stróż zawsze czuwa.-okrył mnie swoją skórzaną kurtką.
Itachi...