Wykonała Zochan [ministerstwo szablonow]

sobota, 10 maja 2014

09 W ramionach wroga

Trzasnęłam drzwiami łazienki tak mocno, że na pewno zostawiłam po sobie ślad w postaci pęknięcia na ścianie. Energicznych ruchem zakluczyłam drzwi i usiadłam na podłodze. Yume serio jest taka ślepa czy tylko udaje, bo się pogubiłam. Ja i Aya jesteśmy jak woda i ogień, Bóg i szatan, Anioł i Diabeł, dobro i zło. Nie twierdzę, że zawsze tak było. Kiedyś nawet ją lubiłam ale to dzięki niej wywalili mnie z podstawówki gdy byłam w piątej klasie. Musiałam się przenieść do innej placówki. W ciągu tych dwóch lat Gasai zdążyła za kumplować się z Yume, a nawet z Hiro!
Zawsze rywalizowałyśmy o tytuł "Królowej". Jedni popierali mnie inni ją. To przypomina mi pewien fakt z historii bodaj że Polski (nasze bohaterki są Japonkami i nie muszę super znać Europy dop. Lucy) Jedni za Sassem drudzy za Lasem czy coś.
-Sayu, jesteś?-usłyszałam głos Hiro. Przez to całe zamieszanie całkiem o nim zapomniałam. Jest taki kochany. Nawet przyszedł po mnie do szkoły...


Wyszłam przed budynek. Najwidoczniej tym razem pójdę sama do domu. Chyba znam drogę...
Wśród tłumu napotkałam wzrokiem nasze "kochane" Akatsuki. Ten Sasori sprzeczał się z... Deidarą? Może. Czyja sztuka jest lepsza. Itachi i Hidan obczaili pierwszaków,a Nagato i Pain romansowali za drzewem. Mam geja w rodzinie, super...
Naruto też mi gdzieś umknął. Chyba wrócił z tym Sasuke. Swoją drogą przystojniak z niego. Ruszyłam w kierunku furtki gdy ujrzałam znaną mi czuprynę. Hiro...?
-HIRO!-wydarłam się i tym samym zwróciłam na siebie uwagę  przechodniów. Nie przejęłam się tym  i rzuciłam się na stojącego tyłem do mnie chłopaka.
-Mam dostać zawału?!-wrzasnął lekko zirytowany. Mimo to ja się śmiałam. Powinien się przyzwyczaić do mojego charakterku.
-Tak.-wytknęłam na niego język i puściłam.
-Wariatka.-prychnął i przyciągnął mnie do siebie. Nasze twarze dzieliły co raz mniejsze milimetry gdy...on nagle się odsunął. Zdziwiło mnie to. On jeszcze nigdy...
-Co je...?
-Idziemy.-chwycił mnie za dłoń i pociągnął za sobą. W biegu zdążyłam jedynie spojrzeć za siebie. Napotkałam wściekłe czarne oczy.


-Jestem!-wstałam i od kluczyłam drzwi. Chłopak je otworzył i powitał mnie tym swoim uśmiechem. Spostrzegłam kolejną różnicę. Ten uśmiech był jakiś dziwny. Fałszywy? Kto wie...
-W porządku?-zapytał lecz uniknęłam odpowiedzi na to pytanie. Nie chciałam się z nim kłócić. I tak sprzeczamy się na okrągło. Tym razem odpuszczę mu tę jego przyjaźń z Ayą. Czasem mam wrażenie, że łączy ich coś więcej niż ta "przyjaźń".
-Tenzai-san kazał mi...spytać się tobie czy...
-...Nie biorę udziału w żadnych zawodach.-warknęłam przerywając mu. Hiro westchnął. On też ćwiczy karate i pewnie teraz jest najlepszy w naszym dojo.
-Czemu?-spiorunowałam go wzrokiem. Jeszcze się bezczelnie pyta?! Czemu on nie ma wyczucia taktu?!
Hiro milknie i nic już nie mówi. Odwraca się i gdzieś idzie. Spytałabym dokąd ale i tak mi nie odpowie. Znika na schodach. Coś ściska mi żołądek. Znowu to zrobiłam. Dlaczego go idzie od tak urazić?
Wzdycham i idę w kierunku mojego pokoju. Mam cichą nadzieję, że Gasai tam nie ma. Mam farta. Już sobie polazła. I dobrze. Niech wraca skąd przypełzła!
-Co jest?-Yume od razu zauważa złość w moich oczach. Nic nie mówię. Podchodzę tylko do łóżka i wyciągam spod niego deskę skateboard-ową-Sayu?-patrzy na mnie tempo. Yume! Myśl! Oczywiście nic do niej nie dociera. Też nie mam zamiaru mówić jej po raz etny, że znowu pokłóciłam się z Hiro.
Wychodzę i trzaskam drzwiami. Dobrze, że rodziców nie ma. Dostałabym pewnie ognia od mamy, a to ostatnie na co mam ochotę. Schodzę po chodach prawie przewracając Nari. Młoda piszczy żebym uważała jak chodzę ale i tak mam to gdzieś.
Idę w kierunku ulicy. Ciągle jestem zła. Nawet bardzo. Nie na Hiro lecz na siebie. Jestem straszną idiotką!
Wchodzę na deskę i odpycham się co jakiś czas nogą.
Rozpędzam się do granic możliwości.
Z nudów robię triki. Wszystkie udane. Pamiętam jak Hiro mnie uczył jeździć. Raz nawet zwichnęłam nadgarstek przy upadku.
Wtedy był inny. Opiekuńczy, nawet za bardzo. Teraz jest zimny, oschły. Kiedy on mnie ostatnio przytulił? Nawet na mnie nie krzyczy gdy przesadzam. Czuję się ignorowana, jakbym nie istniała.
Najbardziej brak mi tej czułości, opiekuńczości. Nie pamiętam jak to jest być dla kogoś ważną. Wiem, mam rodzinę, ale chodzi mi o inny rodzaj czułości. Chciałabym czuć się kochana, potrzebna. Skoro tego nie czuję, czy to nie oznacza, że on mnie nie kocha?
Skręcam i wjeżdżam do parku. To małe miasto, bardzo małe. Łatwo je ogarnąć. Jeżdżę między drzewami.
Ciągle ściska mi żołądek.
Ciągle jestem zła.
I wtedy słyszę głos Hiro i...Gasai?! Zatrzymuję się i biorę deskę w ręce. Rozglądam się po parku.
Szukam źródła głosu.
Za drzewem.
-Zerwałeś z nią czy nie?!-Gasai piszczy wściekle. Opiera się o pień. Bardzo blisko niej stoi Hiro. Obejmuje ją w pasie.
Ściska mocniej.
-Nie. Nie potrafię.-tłumaczy się załamany.
-Ale dlaczego?! Przecież jej nie kochasz, prawda?!-teraz wrzeszczy.
Nie widzą mnie.
Ja ich tak.
-Nie, nie kocham. Ale...byliśmy razem przez ostatnie dwa lata. Nie kocham jej ale wciąż jest częścią mojego życia.-chyba pękł mi żołądek. Coś za mocno ścisnęło.
-Kochasz ją!
-Nie!-nachyla się i namiętnie całuje.
Coś pęka.
To moje serce.
Zastanawia mnie jedno. Czemu do nich nie podeszłam i oświadczyłam, że widziałam?
Jestem słaba.
Jestem krucha.
Odwracam się i biegnę tak szybko ja potrafię.
Jestem szybka
Szybsza niż inni.
Nie płaczę. Nie potrafię. Nie wiem co czuję. Rozpacz? Złość? Nie. To pustka. Tylko pustka. Tak na prawdę nie nienawidzę Gasai. Teraz też nie znienawidziłam Hiro. Cała moja nienawiść jest kierowana tylko do jednej osoby.

Zostaw mnie! Sayu! Ocknij się! AAA!

To nie rozpacz, to nie łzy. To tylko czysta nienawiść. Ta sytuacja między nimi sprawiła, że przypomniałam sobie o moim celu.

Bo Ci najsłabsi mają najwięcej siły


Uderzam o rampę tak mocno, że powoduję lekkie wgniecenie. Od dwóch godzin jeżdżę. Jest już dość ciemno . Wielkie krople spadają z nieba na ziemie. 
Z każdą sekundą szybsze i silniejsze. 
Podjeżdżam do góry i odrywam się. Robię perfekcyjny obrót. 
Jestem zbyt nie uważna.
Źle wylądowałam. Odrywam się od deski i uderzam. Zjeżdżam na sam dół rampy. Syczę z bólu. Moja ręka.
Przecięłam ją. 
Krew miesza się z deszczem. Na twarzy mam łzy zmieszane z potem i deszczem.  Podnoszę się do siadu. Przypatruję się cieknącej krwi. Trochę mnie to brzydzi ale tylko trochę. Gdy krwi jest więcej wtedy mam ochotę paść i krzyczeć ze strachu.
Pustka zmieniła się w rozpacz.
Nie kontroluję łez.
Znowu.
Rozpadało się na dobre. Powinnam wstać i iść do domu. Jest późno i pewnie wszyscy się martwią. Jednocześnie nie mam na to siły. 
Serio jestem słaba.
Pewnie się przeziębię. Nie ma to jak po dwóch dniach w nowej szkole wylądować w łóżku z gorączką. Sporo się wydarzyło przez te ostatnie dwa dni. 
Jednego dnia Hidan prawie zgwałcił mi siostrę, a drugiego ryczę w skateparku. Ciekawe co stanie się jutro?
-Uzumaki?-nie podnoszę wzroku. Nie poznaję tego głosu. Nie chcę znać-Idiotko, chcesz się przeziębić?!-podbiega do mnie i zmusza żebym na niego spojrzała. 
Itachi.
Co z tego, że to on? Jestem w rozsypce! Może być to nawet Yozue! Znowu wybucham płaczem. Uchiha drętwieje przez moment zaskoczony.
-Kto ci to zrobił?-pyta zszokowany. Nie odpowiadam. Mam gulę w gardle-Uzumaki?-ściąga z siebie skórzana kurtkę i nakłada mi na plecy. Unosi mój podbródek. Nie wiem co teraz widzi. Może malutką, słabą dziewczynkę? Pewnie zaraz wybuchnie śmiechem...


Te jej wielkie niebieskie oczy. Zawsze takie wesołe, pełne życia. Co się stało, że teraz przypominają dwie, ciemne dziury rozpaczy. Kto jej to zrobił?
Może i nie znam jej zbyt długo ale...czuję się dziwnie widząc ją taką...dziwnie słabą. Nie ta dziewczyna, która nie bała się pobić Hidana nie jest słaba! 
Teraz jestem zły.
Skoro nawet Yozue nie sprawił, że stała się słaba...
to kto?
Kto?
Nie czas na na to. Zastanawiam się co jest takiego w jej oczach. Taki piękny, a za razem smutny blask. Sasuke ma taki sam. To blask nienawiści. Silnej nienawiści.
To odruch.
Przytulam ją.
Jestem mokry od deszczu.
Ona jest taka malutka.
Mała z wielką osobowością.

1 komentarz: